7/10
Książkę "Zaginione dziecko" przypisuję do półki, którą nazywam "kobiecy thriller". I nie chodzi o to, że autorka jest kobietą. Po prostu tematyka bardziej trafi do serc damskiej części odbiorców.
W 1960 roku trzynastoletnia Rebecca była świadkiem zabójstwa matki i samobójstwa ojca. Ponownie spotykamy się z nią po wielu latach, kiedy sama ma już dwie dorosłe córki. Jednak tylko z jedną kontakt jest normalny. Z drugą, Jessie, spotyka się sporadycznie i jest niezwykle zaskoczona, kiedy ta dzwoni z informacją, że niebawem urodzi.
Mnóstwo w tej książce tajemnic. Praktycznie każda strona zaskakuje i trudno przerwać czytanie choćby na chwilę. Dla mnie najciekawszy jest temat psychozy poporodowej, która doprowadziła bohaterkę do zabrania noworodka ze szpitala i narażenia go na śmierć. Zaburzenie przedstawione jest tak, jakby było dziedziczne, ponieważ i matka, i babka po porodzie zachowywały się conajmniej dziwnie. Skonsultowałam się z psycholożką i to nie geny, a wydarzenia z przeszłości powodują psychozę.
Powieść "Zaginione dziecko" wywołała we mnie całą gamę emocji. Denerwujące jest np. to, że dawniej mąż miał nad żoną taką władzę, że wystarczyło słowo i zamykano ją w szpitalu psychiatrycznym. Generalnie przeczytacie o różnych traumach, a ludzka psychika gra tutaj pierwsze skrzypce. Dylematy, poczucie winy i niestety przemoc... tego na pewno nie brakuje.
Tak jak zaznaczyłam na początku, kobiety odbiorą tę historię inaczej niż mężczyźni. W końcu macierzyństwo i wszystkie problemy z nim związane to nasza domena, a panowie mogą to tylko próbować zrozumieć. Ja Wam, kobiety, tę książkę polecam. Skłania do refleksji i może odnajdziecie w niej cząstkę siebie. Czytajcie!
Wydawnictqo Świat Książki
Stron: 304
Tytuł oryginału: The Lost Child
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz