piątek, 21 kwietnia 2017

Małe życie - Hanya Yanagihara

10/10


   O „Małym życiu” napisano już bardzo wiele.Nieczęsto w ręce czytelników oddawana jest książka, która budzi takie zainteresowanie i tyle emocji.
Bestseller empiku, Kirkus Prize, nominacja do Bookera,  prasa określa książkę mianem arcydzieła,  czytelnicy piszą na forach, że niesamowita, że zmieniła ich życie, że dawno nie czytali nic tak dobrego... Są też tacy, którzy twierdzą, że nie wiadomo o co tyle hałasu, że to pozycja co najwyżej przeciętna, że trudno dobrnąć do połowy książki o końcu w ogóle nie wspominając.
   Osobiście nie przepadam za tak grubymi tomami, szczególnie odkąd na świecie pojawiła się Mała Czytelniczka - wiem, że przeczytanie tak obszernej księgi zajmie mi bardzo dużo czasu. W tym przypadku nie mogłam pozostać obojętna. Książka długo jednak czekała na swoją kolej - bałam się jej.

   Moje początki z tą książką nie były ani łatwe, ani szczególnie przyjemne. Zastanawiałam się gdzie podział się fenomen, o którym tyle czytałam? Kilkakrotnie miałam zamiar porzuć tę historię, ale na licznych grupach czytelnicy przekonywali, aby dać jej szansę - przebrnąć przez pierwszych 100 - 150 stron, a potem będzie już dobrze. I rzeczywiście było. Było bardzo dobrze, lektura pochłonęła mnie bez reszty, trudno było mi ją odłożyć choćby na chwilę. Dla mnie to była jedna z tych książek, które chce się jak najszybciej skończyć, aby poznać całą historię i jednocześnie nie chce jej się skończyć, bo chce się czytać i czytać, i czytać... 

   Dla mnie "Małe życie" to historia Jude'a - chłopaka, a potem mężczyzny tak doświadczonego przez życie, że już chyba bardziej nie można. Mimo, iż odnosi sukcesy, przydarza mu się piękna miłość i niesamowita przyjaźń on nie może uwierzyć, że to się dzieje; uważa, że na to nie zasługuje, że nie zasługuje na to, by być szczęśliwym, kochanym, by w ogóle być. 
To także opis niesamowitej, prawdziwej przyjaźni, która trwa mimo wszystko - nie ważne czy jest dobrze czy źle. Całość osadzona w scenerii Nowego Jorku, jednego z największych miast na świecie, a opisanego w taki sposób, że przypomina dobrze znane małe miasteczko gdzieś niedaleko.
   Nie sądzę, aby był sens szczegółowego analizowania treści - tą książkę trzeba po prostu przeczytać, bo cokolwiek by o niej nie napisać i tak nie odda się jej klimatu i niesamowitości (istnieje w ogóle takie słowo? ;) )
   I mimo, iż nie jest to pozycja, która zmieniła moje życie z pewnością będę do niej wracać i będę ją polecać. Uważam, że warto!

wyd.: W.A.B.
stron 815
wydanie kwiecień 2016
                                                                                                                   tytuł oryginalny: A Little Life