7/10
Sięgając po „Wierzyliśmy jak nikt” trochę liczyłam na drugie „Małe życie”, na coś wielkiego i niezapomnianego. Niestety, trochę się przeliczyłam...
Rebecca Makkai na ponad sześciuset stronach opisuje losy grupy przyjaciół, która z roku na rok kurczy się coraz bardziej, gdyż AIDS zbiera żniwo. Yale i jego partner Charlie są spokojni, nie są zakażeni. Wszystko się zmienia, gdy Charlie dopuszcza się zdrady...
Trudno mi napisać cokolwiek o tej książce.
Opowieść toczy się w dwóch płaszczyznach czasowych - w latach 80-tych XX wieku i w roku 2015. Głównym bohaterem jest Yale Tishman - chłopak pracujący w galerii sztuki, szczęśliwie zakochany (do czasu), który ma szansę pozyskać dla galerii bardzo cenne dzieła sztuki od wiekowej ciotki swojej przyjaciółki Fiony. To właśnie Fiona jest główną postacią wydarzeń z roku 2015. Przyznam jednak, że trudno mi było w niej dostrzec tą samą dziewczynę, którą była jako dwudziestolatka. Rozdźwięk był tak duży, że musiałam sobie przypominać, że to ta sama postać.
Dla mnie część z lat 80-tych była o wiele ciekawsza, losy Yela, jego przyjaciół, historia Dory i jej barwnego życia w Paryżu, emocje towarzyszące bohaterom.
Ukazanie Fiony 30 lat później daje nam możliwość zaobserwowania jak czuwanie przy łóżkach kolejnych umierających przyjaciół, jak pustka, którą po sobie zostawili wpływa na człowieka, jak go kształtuje, a także jak oddziałuje na jego bezpośrednie otoczenie.
Całość oceniam dobrze, nie jest to literatura jakiej się spodziewałam, ale mimo to, jest to dobra książka, mądra, napisana w sposób przemyślany. Historie bohaterów wciągają czytelnika i poruszają (niektórych nawet doprowadzają do łez). Jeśli lubicie książki z przesłaniem, wartościowe i bez lukru z pewnością się nie zawiedziecie.
Wydawnictwo Poznańskie
stron 624
tytuł oryginalny: The Great Believers
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz