6/10
Znam ludzi, których "cegły" powyżej pięciuset stron, najzwyczajniej w świecie zniechęcają do lektury. Ja nie należę do tej grupy i często sięgam po opasłe tomy. Zazwyczaj jestem nimi usatysfakcjonowana, ale jak to w życiu bywa, zdarzają się wyjątki i tak właśnie jest w przypadku thrillera "Zanim przyjdzie potop" Dolores Redondo.
Facet morduje kobiety. Podrywa je w dyskotekach i pozbawia życia. Nie są to jednak przypadkowe panie, tylko te, które akurat miesiączkują. Społeczeństwo nazywa go Biblijnym Johnem, a śledczy Noah od lat depcze mu po piętach. I kiedy akurat już ma go upolować, serce odmawia mu posłuszeństwa. Cudem odratowany dowiaduje się, że nie pożyje zbyt długo. On jednak nie poddaje się i zrobi wszystko, żeby przed śmiercią dorwać mordercę. Popłynie za nim nawet do Bilbao.
Książka ma 640 stron i dla mnie to za dużo. Niby są ciekawe momenty, ale często się nudziłam. Okropnie męczyły mnie rozwlekłe opisy, moim zdaniem, zdecydowanie zbędne. Ale, ale... pod koniec się wciągnęłam, więc moja ostateczna ocena nie jest najgorsza.
I teraz hit! Najbardziej wkurzył mnie wątek romantyczny, któremu autorka tak naprawdę nie poświęciła dużo miejsca. Na mnie jednak zadziałał jak płachta na byka. Jest przerysowany, przesłodzony i mało realny. Dramat!
Biorąc pod uwagę wszystkie plusy i minusy, powieść wypada dość średnio. Były chwile kiedy miałam ochotę zamknąć ją i nigdy do niej nie wracać. Zdarzało się też, że czytałam z zapartym tchem, ale rzadko. Dziwne to wszystko i nie dla mnie. Czytajcie, albo nie!
Wydawnictwo Mova
Stron: 640
Tytuł oryginału: Esperando al diluvio
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz