W swojej najnowszej książce Douglas Kennedy pokazuje nam Paryż jakiego nie zwykliśmy do tej pory oglądać. Nie mamy tu zapierających dech w piersiach opisów Champs - Elysee, powalających krajobrazów z tarasu widokowego na wieży Eiffla, nie oglądamy katedry Notre Dame, a na Panteon możemy spojrzeć tylko z okien taksówki, która wiezie głównego bohatera do Dziesiątej Dzielnicy.
Harry Rice - wykładowca akademicki z nikomu nieznanego uniwersytetu w Ohio postanawia rozpocząć nowe życie w stolicy Francji. Z lotniska kieruje się do hotelu, który polecił mu jeden ze znajomych.
W tymże hotelu poznaje Turka - Adnana, jest oną jedyną sympatyczną osobą jaką Amerykanin spotkał przez pierwsze kilkanaście dni pobytu w Paryżu. I to właśnie on podaje mu pomocną dłoń w chwili, kiedy bohater najbardziej tego potrzebuje. Jednak, Adnan znika z życia Harrego niemal tak szybko jak się pojawił.
Amerykanin nieoczekiwanie dostaje propozycję pracy - wynagrodzenie jest zdecydowanie za wysokie w stosunku do obowiązków, które ma pełnić, ale oszczędności się kończą, pozwolenia na pracę we Francji nie ma, więc nie pozostaje mu nic innego jak zgodzić się na tą prawdopodobnie nie do końca legalną fuchę.
W międzyczasie Rice poznaje madame Kadar - emigrantkę z Węgier, z którą z czasem zaczyna go łączyć gorący romans.
To właśnie za sprawą Margit dowiadujemy się przed czym ucieka Harry, co zrujnowało mu życie w USA, dlaczego jego piętnastoletnia córka nie chce go znać.
Wszystko jakoś się układa, aż pewnego ranka Rice znajduje swojego sąsiada zamordowanego w dość okrutny sposób. I jak to zwykle bywa - staje się głównym podejrzanym. Po kilku dniach zostaje zabita kolejna osoba, której Harry mógłby chcieć się pozbyć. Postawiony pod ściną Amerykanin postanawia nieco nagiąć fakty i mówi policji, że w noc zabójstwa był u kochanki, podaje funkcjonariuszom jej adres i nazwisko.
Okazuje się jednak, że wszystko co Harry wie o madame Kadar to kłamstwo, że sama Margit to kłamstwo...
Co do książki - przez pierwsze 50 czy 60 stron najnormalniej w świecie mnie nudziła, potem akcja zaczęła robić się coraz ciekawsza (na tyle, żebym prawie zapomniała iść do pracy ;) ) a ostatnie 100 storn - wow! Spodziewałam się różnych rozwiązań, ale Kennedy popisał się mistrzowską wręcz wyobraźnią i wszystkie moje potencjalne zakończenia okazały się kompletną klapą.
28 września do kin wszedł film "Kobieta z Piątej Dzielnicy" - muszę go zobaczyć, po prostu muszę. Wydaje mi się, że książka należy do tych nielicznych, które zekranizowane są jeszcze lepsze niż tylko spisane na papierze.
wyd.: Świat Książki
stron: 446
rok wydania: 2012
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz