wtorek, 25 października 2016

Harry Potter i Przeklęte Dziecko - J.K. Rowling, J. Thorne, J. Tiffany

8/10


   Książka „Harry Potter i Przeklęte Dziecko” podzieliła mugoli na dwa obozy: zagorzałych przeciwników publikacji, którzy na sam widok okładki najchętniej splunęliby przez lewe ramię i na tych, którzy uważają, że historia jest całkiem OK.
Ja jestem kompletną potteromaniaczką i obawiałam się trochę tej książki. Bałam się, że magia zostanie utracona, że będzie to wszystko nieporadne, wymuszone i nie takie, jak być powinno. Jednak po przeczytaniu całości z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że podobało mi się. 

   W świat magii przenosimy się ponownie 19 lat po zakończeniu 7 części cyklu o Małym Czarodzieju. Bohaterowie tam poznani są już dorośli i właśnie wysyłają swoje pociechy do Hogwartu. Jest  wśród nich Albus Severus Potter - syn  Harrego i Ginny. Jest pierwszorocznym i boi się trochę... W ekspresie Hogwart poznaje chłopca o bardzo jasnych włosach i charakterystycznym imieniu Scorpius.
Mimo, że ojcowie dzieciaków się szczerze nie cierpieli chłopcy zostają najlepszymi przyjaciółmi. Ułatwia to fakt, że obaj trafili do tego samego domu - Slytherynu.
Albus jest załamany - syn Harrego Pottera Ślizgonem? Ponadto okazuje się, że w ogóle nie radzi sobie z czarami nienawidzi Hogwartu i nienawidzi być synem swojego ojca. 

Przez przypadek chłopak słyszy rozmowę swojego ojca z Amosem Diggorym, który chciałby, aby Harry użył zmieniacza czasu i nie dopuścił do śmierci Cedrika w Turnieju Trójmagicznym. Harry kategorycznie odmawia - wszak panuje zakaz używania zmieniczy czasu.
Albus uważa, że ojciec jest bezduszny i sam chce pomóc Amosowi. Namawia Scorpiusa, żeby mu pomógł, dołącza do nich także Delphi - kuzynka Cedrika. Razem wykradają z Ministerstwa Magii zmieniacz czasu i udają się w podróż do 1994 roku.
Ale igranie z czasem jest bardzo niebezpieczne, o czym dwójka chłopców będzie mogła się przekonać na własnym przykładzie.

   Jeśli nie jesteście pewni czy warto przeczytać Przeklęte Dziecko ja Wam nie pomogę. 
Wydaje mi się, że jeśli ktoś wie, co dostaje (a dostaje scenariusz sztuki teatralnej, nie powieść) to wie, czego się spodziewać. Nie będzie tu szczegółowych opisów miejsc czy sytuacji a jedynie wzmianki o tym, gdzie dzieje się akcja i całe strony dialogów. Przez to książkę czyta się sprawnie i szybko. Moim zdaniem fanom Harrego te opisy są zupełnie niepotrzebne, bo wystarczy, że wiemy, że akcja toczy się  na schodach w Hogwarcie i wiemy już jak wygląda otoczenie, nikt nie musi nam przypominać, że schody żyją własnym życiem. 
Wśród zarzutów pod adresem tej książki sporo jest takich, że nie napisała jej J.K.Rowling - literatura zna przypadki, gdzie kontynuacje różnych opowieści tworzyli zupełni inni twórcy niż pierwotni autorowie („ Chatka Puchatka” czy choćby ostatnio czwarta część cyklu Millenium), że Hermiona jest Murzynką - w sztuce gra ją ciemnoskóra dziewczyna - i co z tego? Ty czytając książkę możesz mieć przed oczami Emmę Watson - nikt Ci nie broni! 
Moje zdanie jest takie: ktoś miał pomysł, jak mogłyby dalej wyglądać losy Harrego i jego dzieci. I coś z tym zrobił. Fajnie. Kto chce się przekonać co z tego wyszło sięgnie po książkę. Kto uważa, że „Insygnia Śmierci” są zakończeniem absolutnym omija w księgarniach półki z Przeklętym Dzieckiem i po problemie.

wyd.: Media Rodzina
stron 365
wydanie 22.10.2016
tytuł oryginalny: Harry Potter and the Cursed Child




4 komentarze:

  1. Ja generalnie nie jestem fanką Pottera, zatem odpuszczę sobie także tę część.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja właśnie czekałam na pierwsze recenzje książki, szczególnie iż od początku miałam zamiar przeczytać. Nadal zdania nie zmieniłam i gdy nadarzy się okazja ruszę do Hogwartu.

    OdpowiedzUsuń
  3. jestem zaskoczona, że ksiązka jest napisana jak sztuka!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W zasadzie jest to scenariusz sztuki teatralnej wystawionej w Londynie 30.07. tego roku :)

      Usuń

      Usuń