wtorek, 1 marca 2016

Oddam męża w dobre ręce - Jennifer Coburn

5/10


  Większość z nas ma w swoim życiu takie chwile, kiedy chce przeczytać coś.... nieambitnego. Na czym nie będzie musiał zanadto skupiać uwagi i myśleć. Ja tak mam, gdy albo nie mam siły na czytanie czegokolwiek innego, albo nie mam siły na ambitniejszą literaturę. Właśnie niedawno miałam taki czas, czas na "Oddam męża w dobre ręce".

   Przyznam, że ni było mi łatwo. Po pierwszym rozdział pytałam właścicielki tej książki, czy aby na pewno jest po co ją czytać dalej. Głowna bohaterka irytowała mnie tak bardzo, jak dawno nikt. I jeszcze to jej imię... Ale postanowiłam się tak łatwo nie poddawać. I rzeczywiście dalej było trochę lepiej.
   Prudence na zjeździe absolwentów spotyka swoją dawną miłość. I zakochuje się znowu. Matt'a też ponownie ugodziła strzała amora, gruchają sobie więc jak dwa gołąbki. Jest jednak małe 'ale' - Prudence ma męża. Jednak okłamuje nowego ukochanego, mówiąc, że jej mąż nie żyje. 
Po powrocie do dom,u dziewczyna zwołuje grono swoich najwierniejszych przyjaciół, opowiada im wszystko ze szczegółami i przedstawia swój genialny plan: rozwiedzie się z mężem, ale wcześniej znajdzie mu nowa żonę. Przyjaciele Prudence myślą, że oszalała, jednak w miarę możliwości starają się jej pomóc. Razem piszą ogłoszenie matrymonialne do gazety, a w czasie, gdy Reilly (mąż Pru) wyjeżdża w interesach pomagają jej pozbyć się z domu wszystkich jego rzeczy, gdyż w odwiedziny do ukochanej wpada Matt. 
Poczynania Prudence jednak w końcu wychodzą na jaw - Reilly dowiaduje się, co niecna żona knuła za jego plecami, pakuje się i odchodzi. Dziewczyna powinna być szczęśliwa, ale jakoś nie jest. Coraz trudniej jej znaleźć wspólny język z nowym narzeczonym, ale to w końcu miłość jej życia. Ale czy aby na pewno...? 

   Gdy przebrnie się przez pierwsze 20-30 stron jest coraz łatwiej. Książka jest lekka, chociaż ktoś kto się postara znajdzie w niej i głębię (skomplikowane stosunki Prudence z ojcem). Moja główna refleksja była następująca - nie zmieniać męża zbyt pochopnie ;)  

wyd.: G+J
stron 343
tytuł oryginalny: The Wife of Reilly

5 komentarzy:

  1. Myślę, że nie jest to książka, przy której spędziłabym miło czas... Jakoś opis nie bardzo do mnie przemawia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmm..tytuł naprawdę ciekawy. Jednak nie będę oceniać książki po samym tytule. Zrobiłam tak ze stulatkiem który wyskoczył przez okno i zniknął, tytuł mega mi się spodobał, więc byłam strasznie pozytywnie nastawiona na książkę, która muszę przyznać, że jednak troszkę mnie zawiodła.Myślę, że kiedyś sięgnę po tę książkę, jednak na tę chwilę sobie odpuszczę.
    Zapraszam również do mnie: tajemnyswiatkremci.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Strasznie spodobało mi się pierwsze zdanie, o nieambitnych książkach ...i co tu dużo mówić. Każdy z nas czasami potrzebuje odmóżdżacza ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. A jeśli chodzi o książki dla MŁODZIEŻY, to ja gorąco polecam świeżutkiego bloga:
    wyczytana.blogspot.com
    Najlepsze z najlepszych! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie czytałam tej książki, ale twój opis jest bardzo zachęcający. Jeśli uda mi się znaleźć tą powieść z chęcią ją przeczytam:)

    Krainamola.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń