Co
jest niezbędne w długiej podroży? Oczywiście książka! Wybierając się więc na
wakacje zaopatrzyłam się w dwie lektury - pięć godzin w pociągu to w końcu
pięć godzin czytania.
Pierwsza książka to : „Ostatnie seanse" Michaela
Schneidera. O Marylin. Zaczęłam czytać, gdy tylko pociąg ruszył z mojej stacji,
czytałam przez 100 km, potem odpuściłam, nie chciało mi się męczyć. Książka nie
jest o ostatnich seansach filmowych a o terapeutycznych - mimo mojej miłości do
aktorki, książka to nuuuuda.
Po
dotarciu na miejsce, idąc na plażę wzięłam coś, co miało być lekkie, łatwe i
przyjemne, czyli Arrou – Vignod i "Jaśki". Czy takie było - nie wiem.
Przez 40 minut dałam rade przeczytać 2 rozdziały, czyli coś koło 45
stron. Nie mogę stwierdzić, że książka jest zła, po prostu nie zainteresowała
mnie na tyle, żeby dalej ją czytać.
I tak oto zrodził się poważny problem - nie miałam
lektury na drogę powrotną! Niezwłocznie więc, wyruszałam na poszukiwania księgarni.
I udało mi się znaleźć jedna, niezbyt obszernie zaopatrzoną księgarenkę. Miałam
problem z wybraniem czego, co by mnie zaciekawiło.
W końcu zdecydowałam się na "Odruch
serca" Toni Morrison.
Wybrałam tę książkę tylko dlatego, iż wyczytałam na okładce, że autorka jest
laureatką literackiego Nobla. Myślałam
wiec, że może to będzie TA książka, która mnie zajmie na ponad 400km drogi
powrotnej.
I
zajęłam. Przeczytałam całą. Co wcale nie znaczy, że była to porywająca
literatura.
Nigdy wcześniej nie spotkałam się z twórczością te autorki, nie miałam zatem
pojęcia czego się spodziewać. Może to i lepiej, przynajmniej nie mogłam czuć
rozczarowania po skończonej lekturze.
Akcja
powieści osadzona została w szesnastowiecznej Ameryce, w czasie, kiedy kwitł
handel niewolnikami i kolonializm był w rozkwicie. Książka podzielona jest na
rozdziały, w których poznajemy historie różnych bohaterów. Różna jest też
narracja - główna bohaterka Florens
(przynajmniej dla mnie jest ona główną postacią tej książki) opowiada swoją historię
w pierwszej osobie. Ponadto snuje ona opowieść skierowaną nie bezpośrednio do
czytelnika, ale do swojej wielkiej miłości. Reszta rozdziałów to już typowa
narracja trzecioosobowa.
Historia nie urzeka – ot taka jakich wiele. Oczywiście, jeśli ktoś będzie
bardzo chciał to pewnie doszuka się w niej głębi, ale mnie się jakoś szukać nie
chciało.
Znajduję dwa atuty tej książki – pierwszy – widoczny od razu to ładna okładka.
Drugi natomiast, to ostatni rozdział. Jest naprawdę bardzo zaskakujący i poruszający.
tytuł oryginalny: "A Mercy"
wyd.: Albatros
stron: 224
rok wydania: 2008
Ciekawa recenzja.
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie i na konkurs!
Do wygrania 2 egzemplarze książki ,,W kajdankach namiętności''.
http://recenzje-ksiazek-patricia.bloog.pl/id,337592181,title,Konkurs-W-kajdankach-namietnosci,index.html
Bardzo podoba mi się twój blog dlatego nominowałem cię do Liebster Blogger Award. Informacje u mnie : pesymistamateusz.blogspot.com
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję :)
Usuń