Wyobraź
sobie, że idziesz ulicą i nagle widzisz
tylko biel. Najbielszą biel w swoim życiu. Biel i nic poza nią.
To właśnie
spotkało bohaterów „Miasta ślepców” Jose Saramago.
W pewnym
mieście zupełnie nieoczekiwanie ślepnie człowiek, potem kolejny i kolejny…
Władze
decydują się poddać kwarantannie wszystkich, którzy oślepli – zamykają ich w
nieczynnym szpitalu psychiatrycznym, który wraz z pojawianiem się kolejnych lokatorów, zaczyna tworzyć państwo w
państwie. Demokracja dość szybko upada, zaczyna panować totalitaryzm. Mord,
przemoc i strach stają się nieodłączną częścią egzystencji hospitalizowanych;
egzystencji, bo to już nie jest życie.
Nastaje taki
dzień, w którym ślepcy opuszczają szpital. Nie dlatego, że wyzdrowieli.
Dlatego, że strawił go pożar, a ich nikt nie powstrzymywał przed opuszczeniem
płonącego budynku. Wojsko, które dotąd pełniło straż przed bramą znikło.
Chorzy na
białą ślepotę wyruszają w miasto, które
w niczym nie przypomina już tego miejsca, które znali przed umieszczeniem w szpitalu.
Wszyscy
mieszkańcy oślepli. Na ulicach leżą zwłoki zwierząt i ludzi, walają się odpady,
wraki aut. Nic nie działa – elektrownie,
wodociągi, fabryki. Brakuje żywności, prądu, wody…
A jednak trzeba sobie jakoś
radzić, mimo wszystko trzeba przeżyć.
Wizja
zarówno choroby jak i miasta, w którym nic nie funkcjonuje jest przerażająca,
jednak Saramago zrobił coś niesamowitego – straszną historię opowiedział lekkim
gawędziarskim tonem, przez co czyta się ją szybko i przyjemnie od pierwszej do
ostatniej strony.
Zakończenie jest co najmniej zaskakujące, a jedna z głównych postaci daje czytelnikowi do
myślenia jeszcze długo po skończeniu lektury.
wyd.: Rebis
stron: 346
rok wydania: 2012
Hey :). Fajny blog!
OdpowiedzUsuńMy też prowadzimy bloga o ksiażkach - http://niepoczytani.blogspot.com/ .
Miło by nam było jakbyś nas odwiedziła i może...dała nam parę rad na temat bloga :)