8/10
Przeczytane przeze mnie książki, które mają powyżej siedmiuset stron, mogę policzyć na palcach jednej ręki. "Ciężar atramentu" Rachel Kadish do takich "cegiełek" należy. Jakie to szczęście, że okazała się warta poświęconego jej czasu.
Rezydencja w Richmond skrywa prawdziwy skarb. Podczas remontu odnaleziono w niej żydowskie dokumenty pochodzące z siedemnastego wieku. Profesor Helen Watt i młody doktorant Aaron Levy są szczęśliwcami, którzy mają do nich dostęp. Każda kolejna strona przybliża ich do rozwiązania zagadki i przedstawienia światu tajemniczego skryby, podpisującego się pseudonimem Alef.
Równocześnie poznajemy Ester Velasquez. W tym celu autorka zabiera nas do Londynu lat sześciedziątych XVII wieku. Młoda dziewczyna po tragicznej śmierci rodziców, emigruje z Amsterdamu i zostaje skrybą rabina. Spisuje nie tylko wszystkie mądrości niewidomego starca, ale też swoje przemyślenia na filozoficzne tematy. Musi to robić w tajemnicy, ponieważ w tamtych czasach, kobiety nie miały prawa do zajmowania się nauką.
Z pewną dozą nieśmiałości i niepewności podeszłam do tej książki. Obawiałam się, że będzie po prostu nudna. I faktycznie, pierwsze sto stron nie zrobiło na mnie wrażenia. A później? Wprost nie mogłam się oderwać od czytania. Wsiąknęłam w dwa światy dwóch wyjątkowych kobiet, których życie nie oszczędzało. Nawet wątki miłosne, które zawsze odbierają mi przyjemność z lektury, są tutaj pięknie opisane i trafiły w sam środek mojego zimnego serca.
Myślę, że "Ciężar atramentu" Rachel Kadish zachwyci miłośników literatury obyczajowej, historycznej, tematyki żydowskiej jak i romantycznej. I choć akcja jedzie raczej na rowerze, a nie w sportowym aucie, czułam się z tym zaskakująco dobrze. Dodatkowo styl autorki bardzo przypadł mi do gustu.
Ta książka ma jedną wadę: jest ciężka i nie mogłam zabierać jej wszędzie ze sobą. Poza tym nie mam zastrzeżeń i szczerze ją Wam polecam. Czytajcie!
Wydawnictwo Czarna Owca
Stron: 752
Tytuł oryginału: The Weight Of Ink
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz