7/10
Przeczytałam "Pół wieku z Borgesem" i trochę mi z tym nieswojo. Bo o ile Mario Vargas Llosa jest mi znany i czytałam jego książki, to nie miałam pojęcia kto to Jorge Luis Borges. Dzięki lekturze ksiażki, coś już o nim wiem, ale wstyd mi, że wcześniej nie poznałam jego twórczości.
Dla autora Borges był mistrzem. Odkąd w 1963 roku spotkali się w Paryżu, często ze sobą rozmawiali. W książce znajduja się więc wywiady, wykłady, artykuły, eseje i recenzje spisywane przez Llosę na przestrzeni lat. Przeczytacie oczywiście o pochodzeniu Borgesa, jego utworach, polityce czy obchodach setnej rocznicy urodzin. Mnie jednak najbardziej zaciekawiły odpowiedzi na pytania o pięć książek, które pisarz zabrałby na bezludną wyspę oraz dlaczego, delikatnie mówiąc, nie przepada za powieściami.
Chcąc podsumować stosunek autora do swojego mistrza, przychodzi mi do głowy słowo "uwielbienie". Odniosłam wrażenie, że dla Llosy Borges był człowiekiem bez skazy i nie ma na świecie wspanialszych utworów niż te napisane przez niego. Czuję się absolutnie zachęcona do przeczytania chociażby "Fikcji" czy "Alefa".
Czas spęczony z dwoma gigantami literatury był bardzo przyjemny. "Pół wieku z Borgesem" czyta się naprawdę dobrze (pióro Marío Vargasa Llosy nie zawiodło i tym razem) i przede wszystkim wzbogaciłam swoją wiedzę o literaturze. Polecam!
Wydawnictwo Znak
Stron: 128
Tytuł oryginału: Medio siglo con Borges
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz