czwartek, 30 stycznia 2020

Kronika Ptaka Nakręcacza - Haruki Murakami

   
  
8/10
   Ci z Was, którzy zaglądali na tego bloga już wcześniej, mogą wiedzieć że zaliczam się do tej kategorii czytelników, którzy Murakamiego lubią. 
Moja przyjaźń z twórczością Japończyka bywa jednak trudna; są książki, które uwielbiam („Kafka nad morzem”), są też takie, przez które nie dałam rady przebrnąć („O czym mówię, kiedy mówię o bieganiu”). Do której kategorii zaliczę „Kronikę Ptaka Nakręcacza”?

   Mam bardzo mieszane uczucia co do tej książki. 

Historia sama w sobie jest ciekawa, ale gdyby autor pominął nietrzebienie moim zdaniem opisy, książka skróciłaby się o połowę, ale nie byłaby przez to mniej ciekawa.
To tyle jeśli chodzi o moje odczucia co do konstrukcji „Kroniki Ptaka Nakręcacza”. 
   A o czym opowiada ta historia?
Toru i Kumiko Okada to małżeństwo jakich wiele, żyją sobie swoim zwyczajnym życiem... do czasu jednak. Początek dziwnym wydarzeniom daje zniknięcie kota. Niby nic, jednak po tym zajściu zaczynają się dziać rzeczy dziwne.... Dziwne telefony od nieznajomych kobiet spotkanie z osobliwą Maltą Kano, następnie z jej siostra Kretą. Sny, które nie wiadomo czy się śnią, czy dzieją naprawdę, odejście Kumiko, ot tak z dnia na dzień i staranie, aby wróciła. I najważniejsze - wycieczki na dno wyschniętej studni przy domu na końcu ulicy. Do tego niecodzienne znajomości z niecodziennym ludźmi.
Brzmi  ciekawie, prawda?
I ciekawe jest, jednak denerwowały mnie wtrącenia z opisami wojny. Gdyby ich nie było, opowieść i tak tworzyłaby spójną całość. 

To by było na tyle. Przeczytanie książki zajęło mi ponad rok! Wszystko przez Małego Człowieka, który urodził się półtora roku temu i skutecznie uniemożliwiał mi szybsze czytanie. Mam nadzieję, że teraz sytuacja ulegnie poprawie na tyle, abym mogła zaglądać tu systematyczniej, a co ważniejsze na większą ilość „dorosłej” literatury niż w ciągu ostatnich 18 miesięcy.

wyd.: Muza
stron 672
tytuł oryginalny:
Nejimakidori kuronikuru / ねじまき鳥クロニクル 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz