niedziela, 30 maja 2021

Saturnin - Jakub Małecki

8/10    



   Po przeczytaniu „Rdzy” i „Dygotu” tylko kwestią czasu pozostawało to, kiedy sięgnę po kolejną książkę Jakuba Małeckiego. Nie zwlekałam zbyt długo, gdyż po prostu lubię dobre opowieści, a takiej się spodziewałam po tym autorze. I jak zwykle dostałam kawał dobrej literatury. 

   Saturnin wiedzie swoje zwyczajne życie w stolicy do momentu, kiedy dowiaduje się, że dziadek zniknął. Mężczyzna jedzie do rodzinnego Kwilna, aby pomóc matce w poszukiwaniach. 
Zgłasza się do nich kobieta, która twierdzi, że jej ojciec był najlepszym przyjacielem zaginionego Tadeusza Markiewicza. Ale jak to możliwe, dziadek przecież nie miał żadnych przyjaciół. Satek i jego matka postanawiają jednak sprawdzić ten trop, bo to jedyna wskazówka jaką mają. Okazuje się, że dziadek rzeczywiście znajduje się w miejscu, które wskazała im kobieta.
Po odnalezieniu zaginionego staruszka rodzina żąda on niego wyjaśnień. I w taki sposób poznajemy historię Tadeusza Markiewicza.


   Wielu osobom „Saturnin” podobał się mniej niż „Dygot”. Mnie nie. Mimo, iż oceniałam obie książki tak samo, „Saturnin” jednak przypadł mi do gustu trochę bardziej. A to za sprawą tajemnicy - wiemy, że coś się wydarzyło, coś spowodowało zniknięcie dziadka, ale żeby odkryć co, musimy poczekać. I warto, bo historia jest przejmująca.

   Ta książka jest tak bardzo małecka, tak dobra, że aż żal było ją kończyć. I znów: dziękuję Panie Jakubie, to było doskonałe!

   Zdaję sobie sprawę z tego, że o treści napisałam niewiele. Ale nie uważam, że recenzja czy też opinia powinna zdradzać o czym jest książka. Jeśli będziecie zaciekawieni, sami to sprawdzicie.


wyd.: SQN
stron 320

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz