środa, 21 sierpnia 2013

Złodziej cieni - Marc Levy


   "Złodziej cieni" to jedenasta książka w dorobku francuskiego pisarza i zarazem pierwsza, z którą się zetknęłam. Sięgnęłam po nią zachwytach Sylwii. Warto było.

   Głównym bohaterem, a zarazem narratorem tej opowieści jest... no właśnie - jest chłopak. O ile dobrze sobie przypominam, na 301 stronach ani razu nie pojawiło się jego imię. Dopiero teraz to sobie uświadomiłam. Przeżywamy z nim część jego dzieciństwa - niewątpliwie trudny w jego życiu. Przenosi się do nowej szkoły, gdzie jest najmniejszy w klasie, staje się od razu ofiarą największego "kolegi" Marquesa, do tego jego ojciec odchodzi do innej kobiety. 
Nasz bohater posiada jedną niezwykłą cechę - potrafi zabrać komuś jego cień i rozmawiać z nim. Jako dziecko jest przerażony tymi zdolnościami, jednak z czasem oswaja je, a jako dorosły potrafi wykorzystać, aby pomóc innym. W pierwszej części opowieści, poświęconej latom spędzonym w szkole podstawowej Złodziej Cieni przeżywa pierwsze zawody miłosne, ale też nawiązuje przyjaźnie, które przetrwają lata. Po tym, jak szkolna koleżanka Elisabeth złamała mu serce stając się dziewczyną Marquesa, bohater spędza krótkie wakacje nad morzem. Ten dziesięciodniowy wyjazd odmieni jego życie na zawsze.

   Na plaży poznaje głuchoniemą dziewczynkę o imieniu Cleo. Spędzają ze sobą niemalże całe dnie, a fakt, że nie umie mówić w niczym im nie przeszkadza. Wakacje jednak dobiegają końca - dzieciaki obiecują sobie, że za rok znów spotkają się w tej samej latarni morskiej, w której spędzali tyle czasu podczas tego wypoczynku. Los jednak sprawił, że to były pierwsze i ostatnie wczasy spędzone przez bohatera na tym wybrzeżu.

   W drugiej części książki spotykamy naszego bohatera u kresu studiów medycznych. Jest stażystą na izbie przyjęć, nie ma czasu na sen i na odwiedziny rodzinnego miasteczka. W przerwach między dyżurem a wykładem spotyka się z koleżanką z roku. W końcu udaje mu się znaleźć chwilę czasu, aby odwiedzić matkę - zabiera ze sobą Sophie i wyruszają w 6godzinną podróż pociągiem. Po dotarciu na miejsce spotyka najlepszego przyjaciela z dzieciństwa - Luca, który dawniej marzył o tym, żeby wieść życie takie, jakie teraz prowadzi bohater. Niestety - jego rodziców nie stać było na to, aby posłać syna do dużego miasta na studia medyczne, poza tym, ktoś musi po ojcu przejąć rodzinną piekarnię. Za sprawą bohatera, życie Luca wywraca się do góry nogami - opuszcza miasteczko, żeby podjąć studia medyczne.
Po pewnym czasie Luc proponuje przyjacielowi szybki wypad nad morze. Okazuje się, że trafiają do miasteczka, gdzie przed czternastoma laty poznał Cleo. Kierowany ciekawością udaje się do latarni morskiej, gdzie wszystkie wspomnienia odżywają. Znajduje tam list od Cleo, z którego dowiaduje się, że przez 4 lata czekała na niego rok w rok w tej latarni.
Po powrocie do codziennego życia bohater rozstaje się z Sophie i postanawia odnaleźć miłość z lat dziecinnych. Nie jest to łatwe, jednak mając takiego przyjaciela jak Luc, udaje się. 

   Jak Cleo zareaguje na widok ukochanego z dzieciństwa? Co się w niej zmieniło przez to czternaście lat? I co ma z tym wszystkim wspólnego latawiec i wiolonczela?

   "Złodziej cieni" to piękna opowieść o miłości, marzeniach i sile wyobraźni. Już dawno nie płakałam tak jak dziś czytając tę książkę.
Dziękuję.

tytuł oryginalny: Le voleur d'ombres
wyd.: Albatros
stron: 301
 wydanie I (2013)


czwartek, 8 sierpnia 2013

Echo winy - Charlotte Link



   „Echo winy” to druga książka niemieckiej autorki jaką miałam przyjemność czytać.  
Ostatnimi czasy bardzo dobrze sprzedaje się jej ostatni kryminał „Wielbiciel” (zrobiłam podejście do tej pozycji, jednak imię głównego bohatera skutecznie odebrało mi chęć dalszego czytania – jak można nazwać postać Helmut? Nawet jeśli jest się Niemką to i tak jest przesada), ja jednak zdecydowałam się na coś starszego. Wybór padł akurat na tę książkę, gdyż wpadło mi w ręce wydanie III w bardzo ładnej okładce ;)

   Akcja książki rozgrywa się w przeciągu pięciu tygodni na przełomie sierpnia i września w King’s Lynn – miasteczku w Wielkiej Brytanii.
   Za sprawą zdarzeń losowych w spokojne i uporządkowane życie Virginii i jej rodziny wdziera się Nathan Moore – Niemiec, którzy wraz z żoną na morzu stracił cały dobytek. Livia Moore w sutek ciężkiego szoku trafia do szpitala, jej mąż natomiast, nie mając gdzie się podziać zatrzymuje się u Virginii i Fryderyka Quentinów. Mniej więcej w tym samym czasie w spokojnym dotąd miasteczku dochodzi do zamordowania dwóch małych dziewczynek. Niedługo po zgłoszeniu ich zaginięcia, policja odnajduje zwłoki dzieci, okazuje się, że przed śmiercią zostały zgwałcone.

   Tymczasem Virginia wdaje się w gorący romans z nieoczekiwanym gościem – gotowa jest dla niego przekreślić swoje wieloletnie małżeństwo. Pod wpływem impulsu ucieka z Nathanem na malowniczą wyspę Skye, gdzie spędzają upojne chwile. Drogo przyjdzie jej za to zapłacić. Okazuje się, że siedmioletnia córeczka bohaterki przepada. Po prostu nigdzie jej nie ma.

   Czy za zniknięciem małej Kim stoi morderca dzieci? Czy Nathan Moore ma z tym coś wspólnego?

   Książka napisana jest  w świetnym stylu, bardzo dobrze się ją czyta, wciąga od samego początku, już od prologu… W połowie lektury miałam już pewne podejrzenia co do tego, kto krzywdzi małe dziewczynki, gdy Kim znika jestem już niemal pewna. Ale Charlotte Link zaskakuje. Oczywiście do prawie samego końca nie wiadomo kto stoi za morderstwami.
Mimo, iż żadne z zabójstw  nie jest opisane ze szczegółami, właściwie to nie jest wcale opisane – po prostu autorka pisze, że dziecko nie żyje, koniec, kropka – wyobraźnia pracuje i podsuwa różne obrazy, co jest wielkim plusem.

   Takiej książki było mi trzeba!

tytuł oryginalny: Das Echo der Sculd by Carlotte Link
wyd.: Sonia Draga
stron:480
wydanie III (2013)