sobota, 21 lutego 2015

Koralina - Neil Gaiman

   7/10

   Książka ta mogłaby zaczynać się od słów: "Dawno, dawno temu żyła sobie dziewczynka, której rodzice nie mieli dla niej czasu..." 

   Koralina wraz z rodzicami przeprowadza się do nowego domu i musi zająć się sama sobą, gdyż staruszkowie są bardzo zapracowani i nie bardzo mają czas, aby niańczyć dziecko, ograniczają się jedynie do wyrażania bądź nie zgody na pomysły córki. I tak dziewczynka próbuje znaleźć sobie jakieś zajęcie, a że jest dzieckiem żywym i ciekawym świata nie może usiedzieć na miejscu. Gdy pogoda dopisuje może hasać po podwórku, odwiedzać osobliwych sąsiadów, lecz gdy pada deszcz musi siedzieć w domu. I właśnie w taki deszczowy dzień odkrywa w salonie tajemnicze drzwi, które przestają być tajemnicze zaraz po otwarciu, okazuje się bowiem że znajduje się za nimi mur. 
Jednak kiedy dziewczynka zagląda tam ponownie okazuje się, że mur zniknął, w jego miejsce pojawił się jakiś tunel. Jak tu nieskorzystanie z okazji i nie zobaczyć, co kryje się na jego drugim końcu? Koralina dociera więc do drzwi po drugiej stroni mrocznego tunelu, wychodzi przez nie i znajduje się...w swoim domu! Jest taki sam, ale jednak jakby inny. Mama i tata są mili i skorzy do zabawy i poświęcania córce całej swej uwagi, jednak najdziwniejsze jest to, że zamiast oczu mają plastikowe guziki.
   Koralina z zaciekawieniem rozgląda się po tym równoległym świecie, chwile tam zostaje, odbywa rozmowę z nowymi - starymi rodzicami i wraca do siebie. Tak kończy się pierwsza, ale nie ostatnia wizyta dziewczynki. 
Pewnego razu staje się rzecz straszna - rodzice Koraliny, ci prawdziwi, z oczami a nie guzikami znikają. Dziewczynka wie, że musi to mieć związek z guzikowymi rodzicami. I nie myli się. Musi w równoległym świecie sprawić, żeby jej mam i tata wrócili. I nie tylko oni...

   "Koralina" to moje pierwsze spotkanie z Gaimanem i od razu udane. Pewnie nie sięgnęłabym po książkę, gdyby nie koleżanka, która czytała ją przede mną i film wyświetlany niedawno w tv (ale nad ekranizacją spuśćmy kurtynę milczenia). 
Na uwagę zasługują też grafiki zamieszczone w książce, są bardzo... sama nie wiem, jak je określić. Ciekawe? Elektryzujące?     W najbliższym czasie mam zamiar sięgnąć po "Nigdziebądź" - mam nadzieję, że porwie mnie co najmniej tak, jak ta baśń dla dorosłych.  

P.S. Kot z Cheshire i Behemot mogą czuć się zagrożeni - futrzak z książki Gaimana wcale nie jest od nich gorszy :)


wyd. MAG
stron 160
wydanie V (2012)
tytuł oryginalny Coraline 

4 komentarze:

  1. Koniecznie muszę przeczytać, rozbudziłaś moją ciekawość tą recenzją, zapisuję ,,Koralinę" na listę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oglądałam film, dlatego na pewno sięgnę po książkę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jest kot? To biorę! (;

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytałam tę książke i musze powiedzieć że bardzo mi się podobała :) Sięgnełam po nią dzięki filmowi. Oglądałam go chyba z 8 razy i jest to jeden z moich ulubionych filmów, choć oczywiście książka ciekawsza :3
    Zapraszam do mnie, blog jest nowy: pdjpofeafc.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń