6/10
U mnie znowu na tapecie pisarz Jędrzej Pasierski i stworzona przez niego, niezastąpiona komisarz Nina Warwiłow. Kolejny (już trzeci) tom za mną. Cóż mogę napisać? Po raz trzeci się nie zawiodłam. Do kryminału „Czerwony świt” podeszłam ze spokojem. Byłam pewna, że to nie będzie stracony czas.
Tym razem komisarz Nina zmagała się nie tylko z trudną
kryminalną zagadką, ale również z dziennikarzami. Stało się tak z powodu śmierci
bardzo popularnej, młodej aktorki. Sara umiera na kanapie we własnym domu.
Sprawa, na pierwszy rzut oka nie wydaje się skomplikowana. Albo celebrytka popełniła
samobójstwo, albo zamordował ją ktoś z uczestników imprezy zorganizowanej z
okazji zaćmienia słońca. Podejrzani są wszyscy: brat Sary, jego dziewczyna,
dwaj przyjaciele i dziewczyna, którą poznali kilka godzin wcześniej.
Śledztwo śledztwem, ale mnie chyba najbardziej interesowało
co słychać w życiu osobistym Niny. Tak jak się spodziewałam pan prokurator ją
zostawił. Nina jest samodzielną matką i pogodzenie opieki nad córką z pracą,
wymaga od niej kombinacji alpejskich. Podoba mi się w niej to, że sobie radzi i
nie marudzi. Twarda babka! Jest jeszcze wątek jej ojca, który w ciężkim stanie
z zaawansowanym Alzheimerem, przebywa w szpitalu. Oczywiście nikt nie rozumie
dlaczego Nina odwiedza ojca, który przecież wyrządził jej tyle zła. Ja ją
rozumiem.
Co mnie urzekło w „Czerwonym świcie”? Jak zwykle u
Pasierskiego, ciekawie poprowadzona narracja i niebanalne śledztwo. Tu nie ma
miejsca na nudę. Ewentualnie na zarwanie nocy. I to zakończenie! Tego się nie
spodziewałam.
Czas zapisać się w bibliotece na tom czwarty cyklu pt. „Kłamczuch”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz