7/10
„Dziewczyna z Brooklynu” to moje moje kolejne spotkanie z francuskim autorem. I jak do tej pory najmniej udane. Nie znaczy to, że książka była zła czy nieciekawa. Po prostu po tym autorze spodziewałam się czegoś innego, bardziej zaskakującego. Znany pisarz Raphael Barthelemy wraz z narzeczoną, Anną spędzają romantyczny weekend w Prowansji, za 3 tygodnie mają się pobrać. Wszystko jest idealne, do czasu, aż Raphael kolejny już raz prosi, aby Anna opowiedziała mu o swojej przeszłości. Wtedy zmienia się wszystko. Gdy dziewczyna wyjawia swój sekret pisarz wybiega z domu, wskakuje do auta i gna przed siebie. Jednak po chwili, zaskoczony swoją reakcją wraca. Tyle, że Anny już nie ma. Poszukiwania nie przynoszą efektu, okazuje się, że dziewczyna przebookawała swój bilet lotniczy i wróciła do domu. Ale tam też jej nie ma, zapadła się pod ziemię, zniknęła.
Zaniepokojony Raphael prosi swojego przyjaciela, byłego policjanta Marca o pomoc w odnalezieniu ukochanej. Po jakimś czasie mężczyźni mają pewność, że Anna została porwana. Ale dlaczego? Dlaczego właśnie teraz, kiedy wyjawiła swój sekret? Marc Caradec odkrywa kim naprawdę jest narzeczona przyjaciela, okazuje się, że wcale nie jest tym, za kogo się podaje.
Czy Raphael odnajdzie Annę i będzie w stanie wybaczyć jej wszystkie kłamstwa? Czy Marc jest prawdziwym, godnym zaufania przyjacielem? Przeczytajcie „Dziewczynę z Brooklynu” a poznacie odpowiedzi na te pytania.
Jak już pisałam na początku - książka nie jest zła. Jest ciekawa i trzyma w napięciu. Jednak porównując z poprzednimi książkami Guiliame Musso ta zaskoczyła mnie najmniej. W poprzednich niemal do ostatniej strony nie spodziewałam się takiego zakończenia, jakie wymyślił autor. Tutaj gdzieś od połowy zaczęłam się domyślać, o co może chodzić. Niemniej nie żałuję czasu poświęconego na przeczytanie tej książki i z czystym sumieniem mogę Wam ją polecić.
wyd.: Albatros
stron 400
tytuł oryginalny: La fille de Brooklyn
Przygoda czytelnicza z tym autorem jeszcze przede mną, może w przyszłości się poznamy. :)
OdpowiedzUsuńTo zupełnie nie kij gatunek. Autora również kiedy znam. Cieszę się, że Tobie książka przypadła do gustu
OdpowiedzUsuńTo może być ciekawa lektura dla nas, zapisuję na listę 🙂
OdpowiedzUsuńDawno nic nie czytałam francuskich autorów...
OdpowiedzUsuńInteresująca pozycja, zapisuję sobie tytuł :)
OdpowiedzUsuńA ja po uważnym przeczytaniu Twojej recenzji, uważam, że spędzenie z nią kilku chwil nie będzie stracone. Pozdrawiam sersecznie
OdpowiedzUsuńBardzo mnie zaciekawiła ta książka ,chętnie dopiszę ją do mojej listy książek do przeczytania ;)
OdpowiedzUsuń