8/10
Z Whartonem miałam tak, że oczywiście nazwisko było mi dobrze znane, wiedziałam, co pisarz napisała i wiedziałam, że kiedyś to przeczytam, może poczekać na później. Ale tak się złożyło, że moja przyjaciółka wcisnęła mi "Spóźnionych kochanków" ze słowami: musisz to przeczytać.
A że akurat nie czytałam nic innego (bajek dla Antonówki nie liczę), stwierdziłam, że oto chyba nadszedł czas pana Williama.