Zdarzyło mi się wcześniej czytać książki napisane wspólnie przez Marcina Prokopa i Szymona Hołownię, ale sam Prokop i to w książce dla dzieci? Nie mogłam tego przegapić! I bardzo dobrze zrobiłam czytając tę książkę - dobrze się bawiłam.
Marcin, zwany przez wszystkich Longinem, to nie lada urwis. Rodzice mają z nim masę kłopotów, a gdyby wiedzieli o wszystkich jego wyczynach przypuszczam, że nie wytrzymaliby nerwowo. Podkładanie bomby w szkole czy opowiadanie,że guza na głowie nabawił się przez kosmitów to tylko nieliczne z jego wybryków.
Poza tym bohater jest zwyczajnym dzieciakiem wychowującym się w czasie, kiedy nie było komórek i internetów, za to był czas na zabawę na podwórku i spotkania z kolegami. Longin oprócz paczki najwierniejszych kumpli miał też kolegę, którego tylko on widział, i który miał na niego dobry wpływ, niestety rzadko go słuchał.
Marcin lubił straszyć swojego 5 lat młodszego Brachola, pączki i pierogi babci też lubił, nie lubił chodzić do szkoły, bawić się w chowanego, bo zwyczajnie był za duży - zawsze wystawał z kryjówki,a jego marzeniem było móc pograć na Atari, do którego tata nie kazał się zbliżać.
Książka napisana jest w sposób wesoły i wciągający. Nie ma niepotrzebnych dłużyzn czy zbędnych opisów przyrody. Psoty Longina i jego kupli wywołują uśmiech na twarzy, a wspomnienie czasów PRL-u nastraja nostalgicznie tych, którzy pamiętają tamten okres. Całość wzbogacona jest zabawnymi ilustracjami.
"Jego wysokość Longin" powstała, aby w prosty sposób przybliżyć ośmioletniej córeczce dorastanie w tak abstrakcyjnych dla niej czasach. Ujmująca jest też dedykacja na pierwszej stronie: "Zosi - sweet child o'mine", ale nie jestem tu obiektywna,bo uwielbiam Guns N' Roses, a to jedna z moich ulubionych piosenek :)
wyd.: Znak Emotikon
stron 160
wydanie I (5.11.2014)
Widziałam ostatnio w Rossmannie i już chciałam kupić,ale jakoś się wstrzymałam... W przyszłym roku jak będę mieć mniej wydatków i więcej wolnego czasu to pewnie i tak po nią sięgnę :)
OdpowiedzUsuń